poniedziałek, 1 października 2007

Fajki


To znowu ja...:D
W tej części bloga, będę opowiadał o walce z nałogiem.
Ostatnio największym problemem dla mnie jest rzucenie palenia.
Przeprowadziłem już kilka, zupełnie nieskutecznych na dłuższy okres prób pozbycia się z mego życia fajek. Fajki są be. Raz, że szkodzą zdrowiu. Dwa, człowiek palący, śmierdzi. Nie oszukujmy się wali od niego jak z murzyńskiej chaty. Po trzecie -kaszelek. Rano i wieczorem. Hry..hru,hry.ekhm.
Czwarte...może nie najważniejsze, ale zawsze. Szlugi kosztują i to nie mało. Wczoraj wydałem 40 zeta na 5 paczek. Na ile one wystarczą ??
Na bank, nie na długo.
Gdy w domu jest zapas papierosów, tak jak w chwili obecnej. Czuję się silny i gotowy rzucić.
W momencie, gdy nie mam już żadnych, moja wola słabnie z każdą chwilą. Po kilku godzinach dochodzi do tego, że paliłbym byle jakie. najgorszy sort. Byle dym i związane z nim szkodliwe środki wypełniły mój złakniony dymu organizm.
Ustaliłem pierwszą datę kolejnej próby :
3 listopad 2007.
Eddie gra tutaj dym tytoniowy, ten klient to ja( może nie mam tylu włosów, ale zawsze;))
Mam nadzieję, że się powiedzie.

Brak komentarzy: